Ben Kimura
Kimura maluje swoim pędzlem ciepłe portrety: rozgrzane powietrze, śniade, atletyczne ciała, opięte aż nazbyt na napiętych mięśniach ciemnowłosych i ciemnookich gimnastyków czy plażowiczów. Te słoneczne obrazy, przesycone żółciami we wszelkich możliwych odcieniach, stanowią zręczne połączenie estetyki a właściwie estetyzacji zachodniej, z dyskretnymi akcentami wschodnimi, dochodzącymi do głosu w ułożeniu ciał, kompozycji obrazu.
Ten obraz tchnie spokojem, wyciszeniem, ale jednocześnie sygnalizuje napięcie, w pokoju niemal namacalnie daje się wyczuć upał. Podciągnięta koszulka, rozchylone bermudy, dłoń przyłożona do rozpalonego czoła. Zmęczenie dniem, pogodą, ale też ulga, że znalazła się chwila na oddech. Chłopak wyraźnie drzemie, materac ugina się lekko z każdym głębokim oddechem.
Przez okno przedziera się światło w odcieniu, sugerującym zbliżający się powoli zmierzch. Długie cienie przyklejone do mebli, oplatające chłodnawym dotykiem uda i łydki. Gładkie prześcieradło też pewnie chłodzi, za chwile wchłonie swoją porcję opalenizny, prosto z rozrzanego ciała. Na tapczanie rzucony niedbale ręcznik, którym mężczyzna wycierał zapewne jeszcze przed chwilą boki, spływające potem.
Ciesza, spokój, tylko zza okna dobiegają pojedyncze nawoływania chłopaków z podwórza.
Aż się chce położyć, objąć, przytulić.
Tylko że pewnie za gorąco...