Kocia chcica
Kocica nasza (bo tak ja tu dzisiaj nazwę) całkowicie wróciła do siebie, bo nawet o amorach jej się przypomniało, które jej z głowy upadki, operacje i rekonwalescencja wywiały. Chodzi więc, jęczy, zawodzi, ociera się, co doskonale wpasowuje się w moje aktualne romantyczne nastroje. Chociaż właściwie z romantyzmem to te nastroje niewiele mają wspólnego :)
Od kilku dni chodzę nabuzowany seksem, wszystko kipi we mnie i się przelewa. Nie pamiętam, kiedy ostatnio onanizowałem się do czyjegoś zdjęcia. Szczerze mówiąc nie jestem pewien, czy robiłem to kiedykolwiek wcześniej. Tym razem nie potrzebuję pornografii, sam jestem sobie naczelnym pornografem, producentem, aktorem i odbiorcą zarazem.
----------------------------------------------------------------------------
Kiedy patrzę w te oczy, coś mnie mrowi, ściska, kusi. Mięsiste wargi wpijają się moje usta, oddycham już tamtym oddechem, by za chwilę znów dławić się czystym powietrzem, gdy tamten wgryza się zębami w płatek ucha. Język szoruje po szyi, karku, podczas gdy silne ramiona oplatają nieuniknienie, anektują, przyciągają, mocne dłonie zdecydowanie biorą, co im się należy.
Ogłuszony osuwam się na kolana, wdycham narkotyczne opary gorącej skóry. Po chwili znów brakuje mi powietrza, łapczywie chwytam każdy haust, tłoczony rytmycznie coraz głębiej, prosto do gardła.
Szczątkowe ilości tlenu doprawione lepkim opium, sączącym się po języku, uderzają prosto do krwi, prężącej się coraz kamienniej pod naciskiem stanowczych w swej czułości palców. Palące dłonie zamykają się nieodwołalnie wokół rozgrzanej do czerwoności męskości, zgarniając z niej starannie całą wilgoć, obmywając ją do samej podstawy. Pochylam się by skosztować własnego smaku, który w zamian doprawiam śliną, by kochanek mógł jeszcze lepiej przygotować drogę.
Uda drżą już, bardziej z niecierpliwości niż wysiłku, widzę już tylko zwężone oczy nade mną, cały staję się tym patrzeniem, i tak wnikamy w siebie nawzajem. Każdy centymetr, każdy najdrobniejszy ruch wtargnięcia równie przejrzyście odnotowuję wnętrzem lędźwi, jak i podniebieniem, które nieznośnym wysuszeniem woła o więcej. Nie wiem już, czy po plecach spływa pot, czy ślina z wszędobylskiego języka, który skacze od ust na ramiona, uszy, kark, dłonie, liżąc, kąsając.
Nasze ciała splatają się ostatecznie w jednym rytmie, w poszukiwaniu powietrza krzyczę coraz głośniej, przytłoczony pchnięciami, piruetami, narastającymi uderzeniami. Z każdym wwierceniem jego bioder faluję coraz mocniej, pulsuję jego tętnem, zamykam w sobie całą energią swojej uległości. Inhaluję się zapachem pościeli, aromatem śliskich od gorączki dłoni, które w zapomnieniu wylizuję do czysta. Zanim się zorientuję leżę na brzuchu, a zlewające się ze sobą stróżki potu płyną w dół, wzdłuż kręgosłupa, ku naszemu szalejącemu zespoleniu. Teraz pracujemy juz całkiem zgodnie, świadomie zatraceni.
Całkowicie oszołomiony natłokiem wrażeń jednocześnie z niezwykłą wyrazistością odnotowuję najdrobniejsze tarcie ciał, wnętrzem skóry czytam doskonale delikatność tamtej skóry. Sięgam ręką, by jeszcze dokładniej doświadczyć przenikania naszych ciał. Brutalne uderzenia rozkosznie łaskoczą, napełniając moje wnętrze lawinowo narastającym przeczuciem rozkoszy...
Z ust wyrywa się przeciągły jęk, oczy ze zdjęcia przenikliwie studiują moje spełnienie.
---------------------------------------------------------------
W gruncie rzeczy rozumiem Maczkę doskonale :)
Od kilku dni chodzę nabuzowany seksem, wszystko kipi we mnie i się przelewa. Nie pamiętam, kiedy ostatnio onanizowałem się do czyjegoś zdjęcia. Szczerze mówiąc nie jestem pewien, czy robiłem to kiedykolwiek wcześniej. Tym razem nie potrzebuję pornografii, sam jestem sobie naczelnym pornografem, producentem, aktorem i odbiorcą zarazem.
----------------------------------------------------------------------------
Kiedy patrzę w te oczy, coś mnie mrowi, ściska, kusi. Mięsiste wargi wpijają się moje usta, oddycham już tamtym oddechem, by za chwilę znów dławić się czystym powietrzem, gdy tamten wgryza się zębami w płatek ucha. Język szoruje po szyi, karku, podczas gdy silne ramiona oplatają nieuniknienie, anektują, przyciągają, mocne dłonie zdecydowanie biorą, co im się należy.
Ogłuszony osuwam się na kolana, wdycham narkotyczne opary gorącej skóry. Po chwili znów brakuje mi powietrza, łapczywie chwytam każdy haust, tłoczony rytmycznie coraz głębiej, prosto do gardła.
Szczątkowe ilości tlenu doprawione lepkim opium, sączącym się po języku, uderzają prosto do krwi, prężącej się coraz kamienniej pod naciskiem stanowczych w swej czułości palców. Palące dłonie zamykają się nieodwołalnie wokół rozgrzanej do czerwoności męskości, zgarniając z niej starannie całą wilgoć, obmywając ją do samej podstawy. Pochylam się by skosztować własnego smaku, który w zamian doprawiam śliną, by kochanek mógł jeszcze lepiej przygotować drogę.
Uda drżą już, bardziej z niecierpliwości niż wysiłku, widzę już tylko zwężone oczy nade mną, cały staję się tym patrzeniem, i tak wnikamy w siebie nawzajem. Każdy centymetr, każdy najdrobniejszy ruch wtargnięcia równie przejrzyście odnotowuję wnętrzem lędźwi, jak i podniebieniem, które nieznośnym wysuszeniem woła o więcej. Nie wiem już, czy po plecach spływa pot, czy ślina z wszędobylskiego języka, który skacze od ust na ramiona, uszy, kark, dłonie, liżąc, kąsając.
Nasze ciała splatają się ostatecznie w jednym rytmie, w poszukiwaniu powietrza krzyczę coraz głośniej, przytłoczony pchnięciami, piruetami, narastającymi uderzeniami. Z każdym wwierceniem jego bioder faluję coraz mocniej, pulsuję jego tętnem, zamykam w sobie całą energią swojej uległości. Inhaluję się zapachem pościeli, aromatem śliskich od gorączki dłoni, które w zapomnieniu wylizuję do czysta. Zanim się zorientuję leżę na brzuchu, a zlewające się ze sobą stróżki potu płyną w dół, wzdłuż kręgosłupa, ku naszemu szalejącemu zespoleniu. Teraz pracujemy juz całkiem zgodnie, świadomie zatraceni.
Całkowicie oszołomiony natłokiem wrażeń jednocześnie z niezwykłą wyrazistością odnotowuję najdrobniejsze tarcie ciał, wnętrzem skóry czytam doskonale delikatność tamtej skóry. Sięgam ręką, by jeszcze dokładniej doświadczyć przenikania naszych ciał. Brutalne uderzenia rozkosznie łaskoczą, napełniając moje wnętrze lawinowo narastającym przeczuciem rozkoszy...
Z ust wyrywa się przeciągły jęk, oczy ze zdjęcia przenikliwie studiują moje spełnienie.
---------------------------------------------------------------
W gruncie rzeczy rozumiem Maczkę doskonale :)