Watermark (Enya)

Category: , , By kusy
Arturowi



Powracasz wraz ze wschodzącym słońcem. Nastajesz szarością świtu, poświatą budzącej się niebieskości przestrzeni.
Rozprostowujesz palce trzcin, otwierasz oczy niezapominajek, przeczesujesz włosy traw. Orzeźwiasz chłodem rosy ociężałe sennością ziarna piasku.
Przeglądasz się w gasnącym na widok słońca zwierciadle i przeciągasz smukłe ramiona ścieżek.
Delikatnie szemrzesz szkliście kryształową melodię, po czym rozdzwaniasz ją wibrująco lotem rozbudzonych ptaków. Drzewa wtórują ci lekkim poszumem zmierzwionych koron.
Jednym ruchem rozsypujesz kwieciście wiosenne klejnoty i roztaczasz nieśmiały jeszcze zapach pięknokwitłych perfumerii.
Echem chwytasz trzask łamanych gałązek i szelest rozgarnianej trawy. Skórą ziemi czujesz delikatne pocałunki bosych stóp. Przejrzystością nieba obserwujesz młodość, zanurzającą się w szum twojego biegu, mącącą jego melodię. Parawanem ziół osłaniasz jej niewinną nagość, złożoną z ufną delikatnością w twych ramionach. Pieścisz ją ciepłem słońca, powiewnym oddechem i - niczym utrudzony kochanek - przymykasz powieki, by ogarnąć ją i przeniknąć.

Czujesz.
Rozkojarzone opuszki promieni błądzą po twoim wilgotnym ciele. Na wyścigi z delikatnym podmuchem spijają ostatnie krople twego chłodu. Przenikają cię, aby dać się wessać wiecznej spragnionej ciepła ziemi.
Monotonny szept potoku wypłukuje z ciebie wszelkie myśli i pragnienia. Stajesz się jednością wsłuchaną w siebie i daleki śpiew odległych galaktyk.
Jesteś wszechświatem - pomiędzy wszędzie, a nigdzie.
 

0 comments so far.

Something to say?