T2K
Ksywka autora nie mówi nic, mimo długich starań nie udało mi się znaleźć nic innego z takim podpisem, dlatego pozostaje mi - jak rzadko - spojrzeć na obraz bez kontektstu innych prac i umieszczania go pomiędzy innymi.
To znamienne, że tak pilnie szukałem ciągu dalszego, bo uważam ten obraz za jeden z najlepszych, jakie kiedykolwiek zabłąkały się do mojego komputera. Atakuje od pierwszego spojrzenia, a potem jest już tylko gorzej.
Pomysł na nagłą ekspozycję ukrytych, intymnych zdarzeń nie jest nowy. Niepowtarzalność tej sceny leży w jej brutalnej dosłowności, ukazanej przy zastosowaniu całkowicie umownych środków. Grube pociągnięcia i kreski, jednocześnie masywne i dynamiczne, nie pozostawiają wątpliwości co do brutalności zdarzeń. Rama łóżka pobłyskuje niepokojąco w rytm uderzeń ciał, które - pozbawione jakichkolwiek cech indywidualnych - do końca pozostają niedookreślonymi symbolami.
Symbol pierwszy: zwaliste ciało, szeroko rozstawione nogi, napięte mięśnie, ramię uczepione wezgłowia (drugie zakleszczone pewnie na karku kochanka), głowa pochylona na potrwierdzenie własnej dominacji. Zdecydowana postawa, doskonała synchronizacja, podporządkowana jednemu celowi - penetracji. Symbol drugi ograniczony do nóg rozłożonych bezładnie pod naporem uderzeń, stopy odrzuconej w pok w bolesnym skurczu palców.
O niepokojącym charakterze całości przesądza latarka. Ta sama scena, mimo całej swojej ekspresji, wyglądała by zupełnie inaczej uchwycona w świetle lampki nocnej czy jarzeniowej latarni za oknem. Mogłaby wydawać się po prostu namiętna, może nawet romantyczna. Punktowe źródło światła, rzucone przypadkowo gdzieś na łóżku zbliża sposób ekspozycji zdarzeń, którego centralnym punktem stają się genitalia, do poziomu filmu pornograficznego, ale przede wszystkim niesie niepokojącą sugestię przemocy.
Tylko czy brutalny agresor zadawałby sobie trud i tracił czas na zdzieranie z siebie i ofiary całego ubrania, po którym zresztą nie widzimy ani śladu? Może cała ta scena to jednak tylko gra - z partnerem i wyobraźnią obserwatora?