Paul Costin
Costin odwołuje się do form najprostszych, a przez to najwymowniejszych. Erotyczny charakter rysunków zyskuje dodatkowego uroku w prymitywnej oprawie niemal dynamicznej, nieco niezgrabnej, picassowskiej kreski w połączeniu z kolrystyką dziecięcych kolorowanek. Wybór takiej formy podkreśla naturalność rodzajowych scenek, ale też ich umowność.
I znów jeden z moich ulubionych wątków - preludium miłosnego aktu. Pomiędzy jednym a drugim pocałunkiem, z twarzami na tyle zbliżonymi, by upewnić się po oddechach o wzajemnym pożądaniu, a jednocześnie na tyle daleko, by o cudowne sekundy odwlec moment zetknięcia ust i ciał. Z rozpaloną, choć na razie spokojną dłonią na nagim udzie, zenim sięgnie wyżej,, odbierając zajęcie dłoni kochanka, który będzie mógł odwzajemnić pieszczotę temu drugiemu.
Swobodnie ułożone, jasne plamy ciał na zimnym błękicie pościeli - wielce wymowny, wyrazisty kontrapunkt i obiecująca zapowiedź...