Kocie klimaty

Category: , By kusy
(...) I tak leżąc sobie spokojnie z naszą Maczką, wtuloną w kołnierz, a potem spacerując z nią na rękach i znów siedząc, obserwując jej mruczącą nieobecność, uświadomiłem sobie nagle rzecz z zupełnie innej beczki (nie żeby ostatnie wydarzenia pozostawały bez wpływu na tego typu refleksje :). Dotarło do mnie bowiem, co tak naprawdę lubię w seksie. Nie, żebym do tej pory nie wiedział, co mi odpowiada, pomyślałem raczej o tych pozafizycznych sprawach, o których czasem jednak się zapomina.
Mianowicie stwierdziłem, że najważniejsze nie są bynamniej figury, rozmiary, cielesna gimnastyka, zręczność i gibkość. To znaczy, oczywiście, nie są bez znaczenia, wprawny kochanek, znający twoje potrzeby i nawyki, upodobania i wrażliwe miejsca - wszystko to jest nie do przecenienia, ale jest jeszcze coś, bez czego seks staje się inny.
Najważniejsze pozostaje dla mnie spojrzenie w twarz kochanka, czytanie z jego oczu, uśmiechu, bezwiednych drgnięć powieki czy kącika ust, z drżenia nozdrzy. Śledzenie reakcji na kolejną pieszczotę, grymasów zdradzających, że oto zbliżam się do sedna.
Kiedy sam nie mogę się już powstrzymać przed zamknięciem powiek, wsłuchuję się skórą policzka i szyi w przyspieszający rytm i rosnące ciepło jego oddechu, urywane westchnienia, wstrzymane okrzyki. Uważnie analizuję kontrast suchości spierzchniętych wpółotwarciem ust i narastającej wilgotności języka.
Potem zmuszam się do otwarcia oczu i mierzę dokładnie przepastność rozszerzonych źrenic. Zastanawiam się, czy on widzi to samo; czy czuje, jak jego uniesiona brew łaskocze mnie gdzieś pod żebrem, bardziej niż palce, wpijające się w udo.
I tak patrzę do końca, wsłuchuję się w gęstniejące sygnały, obserwuję napięcie narastające tak intensywnie, że wyobrażenie o jego rozładowaniu wydaje się niemal niestosowne. Wtedy znów patrzę mu w twarz. To wystarczy za wszystko.

Zdumiewające, do jakich refleksji skłania widok kotki, rozpartej rozkosznie na rozgrzanym piecu.
 

0 comments so far.

Something to say?