Sadao Hasegawa
Sadao Hasegawa należy do moich najulubieńszych autorów. Bynajmniej nie tylko dlatego, że podjął flirt ze estetyką bliską takim kreatorom jak Gautier czy Pierre i Gilles, lansowaną przez kolorowe magazyny.
Erotyki Sadao wyrosły na gruncie sztuki orientalnej. W wśród rekwizytów pojawiają się maski smoków i demonów, samurajskie miecze i kimona. Scena kipi od barw, niczym w tradycyjnym, wschodnim teatrze, nie do końca czytelnym dla Europejczyka, ale przez to nie mniej fascynującym.
Nie będę udawał, że rozumiem wszystkie elementy inscenizacji. Żabki, rybki, ptaszki, motylki, woda, szuwary i kwiatki - przeczuwam symboliczny wymiar ich obecności, i pewnie gdybym poszukał w odpowiednich źródłach, dowiedziałbym się nawet, jakiego rodzaju bożek i dlaczego pojawia się opromieniony w samym centrum wydarzeń.
Ale nawet mimo że nie potrafię rozszyfrować poszczególnych elementów, wystarczy rzut oka na twarz młodzieńca, by dać się zauroczyć emanującemu z niej szczęściu i spokojowi. I żeby nie było że się mityguję: nie próbuję bynajmniej intelektualizować i udawać, że nie widzę gigantycznego wzwodu. Ale przyznajcie: kto z Was zauważył także, że przecina go promień słońca?